
Grafika: Laliga.com
Nie ma co dłużej mydlić oczu - mamy kryzys na całego. Optymiści powiedzą, że od końca września nie przegraliśmy ligowego meczu i że w ogóle teraz cały czas gramy na wyjeździe, więc nie linczujmy drużyny, pesymiści zwrócą uwagę na to, że czekamy już miesiąc na kolejną ligową wygraną, a realiści - że wypracowaną 5-punktową przewagę nad Barceloną rozpieprzyliśmy w ciągu trzech kolejek.
Wszyscy mieć będą trochę racji, ale nie ukrywajmy - drużyny pokroju Rayo, a zwłaszcza Elche czy Girony to nie jest Bayern, PSG ani Arsenal, żeby być zadowolonym z remisu z którymkolwiek z tym zespołem. Statystyka 3 zdobytych punktów na 9 możliwych z tymi drużynami wygląda trochę żenująco, zwłaszcza dodając do tego świadomość, że nie potrafiliśmy ograć nikogo z tychże potentatów.
No i sytuacja jest nieprzyjemna. Barcelona wróciła na właściwe tory - może nie imponuje, jak rok temu, ale konsekwentnie zaczęła zgarniać punkty w lidze, natomiast podopieczni Xabiego Alonso, jak i niestety chyba sam trener, sypią się.
Z klubu wychodzą informacje o pełnym wsparciu trenera i tak dalej, ale wiadomo, że skoro nawet słychać tego typu zapewnienia, to znaczy to, iż bardzo wiele spraw nie funkcjonuje tak, jak powinno.
No cóż, łatwiej nie będzie - będzie raczej tylko trudniej, przynajmniej w najbliższych tygodniach. Mieliśmy wypunktować ogórków, a okazuje się, że nie mamy już marginesu błędu, lider stracony, a przed Realem Madryt o wiele trudniejsi rywale niż Elche czy Girona.
Na początku grudnia przyjdzie nam zmierzyć się z Athletikiem na wyjeździe. Może i Athletic też nie imponuje, a przynajmniej nie tak jak rok temu, gdy przegraliśmy tam wyjazd 1-2, ale San Mamés mimowolnie wywołuje więcej strachu wśród fanów rywali, niż Montilivi czy Martínez Valero. Co prawda poza ostatnim sezonem szło nam tam nie najgorzej w ostatnich latach, ale nie ma co w ogóle dyskutować - jakość piłkarska jest tam wyższa niż wśród naszych prawie wszystkich listopadowych rywali, wyjąwszy jedynie Liverpool.
Jak słusznie zauważyli twitterowicze - Julen Lopetegui, krajan Xabiego Alonso, po kilku meczach z rzędu został pożegnany. Jego ostatnim spotkaniem była manita otrzymana od Barcelony, ale gdyby wcześniejsze mecze Bask seryjnie wygrywał, to ta jedna porażka by jego stanowiskiem nie zachwiała, nawet mimo że hańbiąca. Z Xabim będzie podobnie. Z całym szacunkiem - nie jest to np. Zidane i nikt z zarządu nie będzie mu dawał kredytu zaufania w nieskończoność, jeśli ciągle będzie tracił punkty. Remisami Real mistrzostwa Barcelonie nie odbierze. A zatem - oby w końcu wrócić na ścieżkę zwycięstw. Jak to uczynić - to powinien wiedzieć trener. Po to go tu przecież sprowadziliśmy, a nie dla ładnego wyglądania w garniturze i mydlenia oczu na konferencjach frazesami mającymi stworzyć wrażenie, jakobyśmy sprowadzili Guardiolę, Artetę i Kloppa w jednej osobie.
Zespół sędziowski wyznaczony do arbitrażu tego meczu poznamy we wtorek.
Transmisja w CANAL+ Sport.
Athletic Club - Real Madryt: 19. kolejka LaLiga 2025/2026, środa, 3 grudnia 2025, godzina 19:00, San Mamés.
Sędzia: [x]