Podobnie jak z Ramosem, który zorientował się w czerwcu, że trzeba się zgodzić na warunki. Mogło tak być, wtedy by to zmieniło całą sytuację.
Oczywiście, napisałem tylko co mi się wydaje, jak interpretuję ten cały cyrk. Nie mam żadnych informacji, że na pewno tak było.
Być może tu masz racje. Być może dostali potwierdzenie, że nie będzie problemu i Laporta dał się ograć.
Limity dotyczą transferów. Można przedłużać kontrakty, zresztą Barka przedłużyła kontrakt z innymi zawodnikami. Ewidentnie Laporta z Messim się zakiwali w tych negocjacjach i z sytuacji win-win zrobili sytuację lose-lose. Być może Tebas zwodził Laportę "spokojnie, wyklepie się, będzie dobrze". Być może Laporta podał Tebasowi zupełnie inne dane, gdy ten obiecywał, że będzie dobrze, przecież oni dopiero niedawno skończyli audyt, pewnie sami nie wiedzieli w jakiej dupie są. A być może Messi nadal chciał zarabiać kosmiczne pieniądze i Laporta odmówił (to czyste spekulacje). Pewne jest tylko jedno - jebanie po Tebasie, że nie chciał pomóc, a kompletne ignorowanie faktu, że przez kilka miesięcy Laporta mógł się z Messim dogadać bez Tebasa jest po prostu nie na miejscu. To typowe szukanie kozła ofiarnego przed gawiedzią.
Oczywiście, że dług nie jest problemem, powyższy twit jest tego przykładem. Tottenham też ma gigantyczny dług, ale ponieważ są w stanie być na plus z roku na rok - nikt nie robi z tego takiego problemu jak w Barcelonie.
Dług jest zawsze długiem. Obciąża budżet i ogranicza możliwości, tyle. Reszta to tylko opakowanie dla "nowoczesnej" doktryny życia na kredyt, która w długim terminie jeszcze nigdy i nigdzie nie zadziałała.
No i jak ma się jakiś twit do faktów, że wiele klubów w historii zbankrutowało? Mam rozumieć, że mieli za mało długu, skoro to nie dług jest problemem? I czy znasz jakiś przypadek klubu, który zbankrutowałby pomimo braku zadłużenia? Przecież historycznie ta korelacja dług = problemy tak mocno wali po oczach, że naprawdę nie rozumiem, jak możesz pisać, że "dług nie jest problemem".
Rosnąca inflacja może także pomóc, bo dług zacznie być mniej warty i szybciej będzie go można spłacić.
To jest jeden z popularniejszych mitów na świecie, z którym jest ten problem, co w słynnym dowcipie:
Rozmowa dwóch Rosjan:
- podobno rozdają samochody na Placu Pałacowym, słyszałeś?
- tak, ale nie na Placu Pałacowym, a na Placu Czerwonym, nie samochody, a rowery i nie rozdają, a kradną. Reszta się zgadza.
Jeżeli masz dostęp do świeżo kreowanej waluty, to możesz zdewaluować swoje zadłużenie. Czyli, jeżeli kwoty w piłce nożnej będą coraz większe, to tak, zgadza się. Ale właśnie pokazałem, że świat piłki zdaje się wpadać w spiralę deflacyjną, bo bańka była wcześniej. To oznacza, że zadłużenie nominalne pozostanie na bieżącym poziomie, a np. kontrakty TV i sponsorzy będą płacić mniej, a nie więcej. Kibice będą wydawać mniej, bo zwykli ludzie na inflacji zawsze dostają po dupie i będą mieć mniej pieniędzy na piłkę. Czy tak będzie? Nie wiem. Na ten moment typuję ten scenariusz jako bazowy, najbardziej prawdopodobny.
Abramowicz działający podobnie już 2 razy wygrał, ale ja patrzę w przyszłość. W tym sezonie 3 z 4 klubów w półfinale to były kluby zasilane pieniędzmi z ropy/gazu. Chcesz mi powiedzieć, że nic się nie zmienia i żebym poczekał jeszcze 10 lat gdy 7 z 8 ćwierćfinalistów będzie tego typu? Za 2-3 lata w tym biegu nie wytrzyma Bayern, bo już im się zamyka własne podwórko (Werner, Havertz wybierają inne kierunki) a i coraz częściej piłkarze od nich odchodzą nie przedłużając umowy. Włosi w walce z czołówką praktycznie się nie liczą. Spadek poziomu w LaLiga widać gołym okiem. Ale spoko, bo PSG nie wygrało Ligi Mistrzów.
Abramowicz jest w Chelsea cholernych 18 lat. Przecież idąc tą logiką, to LM ma prawo wygrywać tylko Real, Barka, Bayern, Liverpool i Ajax. To jakiś absurd. Nawet Milan wrócił na szczyt, dopiero jak Berlusconi wpakował tam kontener forsy i ściągnął Holendrów. Pieniądze zawsze odgrywały ważną rolę w piłce. Zawsze.
Prędzej czy później PSG zapewne wygra LM. A później zapewne Katarczycy uznają, że cele zrealizowali i się wycofają/ograniczą. Albo przyjdzie ktoś większy/bardziej kumaty i przetrzepie im skórę. Tak działa świat. Jedni nadrabiają pieniędzmi, inni zarządzaniem. Same pieniądze to za mało.
na poziomie rywalizacji w Europie UEFA powinna pilnować swoich kwestii, a na poziomie La Liga swoich.
Heh. Zestaw to proszę z ze swoją wypowiedzią z tego samego posta, tylko trochę niżej:
Tak, dokładnie. Albo luzujesz wszystkim, albo nikomu. Sprawiedliwość po prostu.
No i tak właśnie jest.
UEFA luzuje wszystkim, w efekcie Barka nie jest wyrzucona z pucharów jak kiedyś Malaga, a PSG wydaje jak pojebane.
La Liga nie luzuje nikomu, bo Tebas nie chce robić ze świeżych regulacji cyrku (i go w 100% popieram). Każdy zajął się swoją działką wedle własnego uznania i traktuje wszystkich podlegających mu uczestników jednakowo.
Nadal nie widzę problemu.
Z przestrzeganym FFP nie byłoby Neymara w Paryżu, Coutinho i Dembele w Barcelonie - zmienia się sytuacja diametralnie.
Z obowiązującym FFP Messi nie podpisywałby właśnie kontraktu z PSG, a City nie grałoby w poprzednim sezonie w Lidze Mistrzów.
Moment, Barka wydawała chore kwoty na wynagrodzenia już od dawna, nadal nie spłaciła Coutinho (i nie wiem jaką laskę zrobili pod stołem ludziom z Liverpoolu, że oni tego nadal nie zaskarżyli). Gdyby UEFA podchodziła na poważnie do FFP, to od jakichś 4 lat Barki nie byłoby w LM, a od jakichś 2 na piłkarskiej mapie świata (bo bez kasy z LM oni serio by upadli). Poza tym, gdy PSG płaciło za Neymara, to powszechne były opinie, że to Barka wygrała na tym dealu, bo dostała ocean forsy. Wyłącznie własnej nieudolności mogą zawdzięczać fakt, że dostając przelew na ponad 200 mln euro nie tylko nie wzmocnili składu odpowiednio, ale jeszcze wpadli w finansową ruinę.
Wijnaldum, Neymar, Mbappe. Mówi to coś Panu?
Ale patrzysz na obecne realia, gdy Barka ma już przetrącony kark finansowo, a i sportowo jest średnio.
A ja pisałem o sytuacji, gdy największe kluby dogadują się na limit wydatków na ten sam poziom, ale jeszcze nikt nie jest pół-bankrutem. Twierdziłeś, że to byłoby korzystne dla wszystkich, to Ci napisałem, że nie dla tych, którzy nie mają prestiżu, a mają kasę, bo wtedy nie mogliby przelicytować prestiżu pieniędzmi. Wtedy maksymalne wynagrodzenie wyniosłoby np. 15 mln euro za sezon i decydowałaby atrakcyjność klubu, bo dla największych gwiazd kasa byłaby ta sama. To nie jest w interesie inwestorów z nieograniczonym budżetem. W ich interesie jest pozbycie się najgroźniejszych konkurentów z większym prestiżem, a nie zaklepanie ich przewagi przy jednoczesnym zneutralizowaniu własnych atutów (pieniędzy).
Real kupował i płacił za swoje. Za Owena zawrotne 12 baniek. Ograniczeń nie było. Teraz dotyczą niektórych.
No nie do końca za swoje, skoro Perez poświadczył własnym majątkiem przy transferze Figo. Szejkowie też de facto płacą za swoje. Pompują swoją kasę w klub. Z tego co wiem, nie ukradli tych pieniędzy i mają prawo je inwestować. Chcesz też regulować ile pieniędzy może wydać właściciel filmy produkującej laptopy na import mikroprocesorów? Albo jaką kwotę mogą przeznaczyć właściciele na dokapitalizowanie banku? Naprawdę takiego świata chcesz, gdzie na każdym kroku są limity, ograniczenia, regulacje i musisz pytać jakiegoś urzędasa o zgodę, aby wydać własne pieniądze na własną firmę?! Tak działa kapitalizm - jeżeli nie masz pieniędzy, aby konkurować z najsilniejszymi ich metodami, to rusz głową i wymyśl coś ekstra, albo ustąp miejsca tym, którzy mają zaplecze i/lub pomysł na ten biznes. Ale z pewnością nie ma tu miejsca na płacz, że oni mają dłuższe ręce (no chyba, że jako efekt przestępstwa).
No i jak mam traktować to wspomnienie o 12 mln za Owena z rocznym kontraktem (co już przemilczałeś) i kompletną ciszę o tym, że Figo i Zidane to były rekordy transferowe (rok po roku za 28 i 29 latka!)? Naprawdę, spróbuj być chociaż trochę obiektywny, a nie tylko Real, Real, Real. Rozumiem, że kibicujesz Realowi, życzysz mu jak najlepiej, to normalne. Ale to naprawdę nie boli przyznać, że Real gdy miał taką możliwość, robił to samo co teraz szejkowie i cały problem dla Ciebie polega nie na tym, co się w piłkarskim świecie robi, ale kto może sobie na to pozwolić.
Rozumiem, że w tym gronie wolisz, by była Premier, a nie Superliga, tak?
Tak naprawdę, to mam na to wyjebane. Gdyby jutro zaczęła dominować liga turecka bo Erdogan zalałby tureckie kluby kasą, to naprawdę nie ruszyłoby mnie to. Przez lata w moim podejściu do piłki dużo się zmieniło. Tu już nie ma emocji, poniekąd dlatego, iż widzę, jak (nie) działa piłkarski świat. Stałem się bardzo zdystansowanym obserwatorem. Nawet 100 mln funtów za Grealisha mnie w żaden sposób nie ruszyło. Ot, odnotowałem fakt, że zmienił klub w transferze na 100 mln funtów.
Natomiast superliga to kompletne gówno. Jeżeli jakimś cudem to wejdzie, to nie mam zamiaru tego oglądać (pomijam, że ona również będzie bardzo szkodliwa dla piłki nożnej). Tak samo, jak nie oglądałem Euro w nowej formule i nie będę oglądać MŚ w Katarze, ani tych kolejnych w nowej formule. Tak samo, jak nie oglądam polskiej ligi po tych wszystkich zmianach formuły średnio co 3 lata. Tak samo jak nie będę oglądać Ligi Mistrzów po najnowszych zmianach, bodajże za 2 lata.
Organizatorzy rozgrywek mają prawo je modyfikować, a ja mam prawo to zaakceptować lub nie. Tych zmian nie akceptuję.
Jak jest dla Ciebie? Bo jak wolisz anglików zamiast Realu w tym gronie i świadomie piszesz o tym mechanizmie, to nie rozumiem skąd Twoje oburzenie na zabetonowanie piłki wybranymi klubami, skoro sam widzisz że to zabetonowanie trwa. Pytanie, kto się załapie.
Na pierwszą część już odpisałem. Co do drugiej, nie zgadzam się. Dopóki nie ma zabetonowania przez regulacje, jak sztywny limit wydatków czy superliga z uprzywilejowanymi klubami, to wszystko jest płynne. Dzisiaj na topie jest Premier League i PSG, a jutro okaże się, że Microsoft, Apple i Google przejmują Ajax, Feyenoord i PSV, a Facebook, Tesla i Amazon Porto, Benfikę i Sporting. I wtedy dojdzie do przetasowań na szczycie, przynajmniej tym finansowym. Dopóki jest wolność gospodarcza, to szczyt jest dostępny (teoretycznie) dla każdego. Wystarczy odpowiednie połączenie zarządzania i kapitału (który też trzeba umieć przyciągnąć). Natomiast nie akceptuję rozwiązań typu "Real i Juve mają zawsze grać w europejskich pucharach i należeć do czołówki, bo kiedyś były potęgami". W moim systemie wartości, taka postawa to patologia i skrajna degeneracja. To zaprzeczenie idei rywalizacji (wielowymiarowej).
Jeśli zdefiniujesz kryteria wyliczeń, to niewiele. 8 na 10 koszulek Barcelony ma "Messi" na plecach - nie porównujmy historycznego fenomenu do Ter Stegena, proszę. Projektem musieliby się zająć prawnicy, ale jakby chcieli zrobić wyjątek który nie zaburzyłby przepisów na przyszłość, to by się dało.
To jakieś wyidealizowane wyobrażenie świata. Prawnicy nie tworzą regulacji, aby były jednoznaczne i nie do ominięcia, bo nie mieliby później roboty. Popatrz na nasz Kodeks Spółek Handlowych - to idealny przykład, gdy tworzy się regulacje, aby później można było robić wały. Nawet autorzy tego kodeksu w nieoficjalnych rozmowach to przyznawali, że to nie jest kwestia, że "tak im wyszło", ale po prostu "tak miało być". I później są przypały, że Amazon Fulfillment Poland Sp. z o.o. ma zobowiązania wobec kontrahentów idące w setki miliardów euro (Amazon praktykuje bardzo długi termin płatności), a kapitał zakładowy spółki (czyli ponosi odpowiedzialność do tej kwoty) to 5300,00 PLN (słownie: pięć tysięcy trzysta złotych). A i tak podnieśli, bo jak kiedyś sprawdzałem, to było 5100,00 PLN.
No i nie porównywałem Messiego do Ter Stegena. Jedynie wskazałem, że Barka to nie jest Messi i pustynia, ale są tam też inni piłkarze z sensowną wartością marketingową.