Nie wiem, może kluby La Liga są w większej finansowej dupie niż się wydaje i tu już nie ma co patrzeć na korzyści w perspektywie 50 lat, ale trzeba ratować bieżącą płynność. Naprawdę nie wiem. Ta umowa wygląda dziwnie. Ale obliczenia Realu też wyglądają dziwnie, zwłaszcza jak się zakłada liniowy wzrost przez 50 lat. 50 lat to 2-3 globalne kryzysy gospodarcze o skali Lehmana lub covida, które oznaczają nura wartości różnych aktywów nawet o 50%. Jak ktoś mi daje prognozę na 50 lat i zakłada tam stały kilkuprocentowy wzrost r/r, to po prostu wiem, że to tylko materiały propagandowe na jakiś slajd do prezentacji w Power Poncie. Nic więcej.LaLiga nawet nie kwestionuje obliczeń Realu będąc w konflikcie (jedynie to, czy realistyczny wzrost nie jest tak naprawdę optymistyczny) - więc to chyba nie jest kwestia źródeł. Sam chętnie poczytałbym jak to widzi taki Real Betis i jak argumentuje chęć zadłużenia się. Jedyne co wypłynęło, to że Levante ma podobne kłopoty z rejestracją piłkarzy co Barcelona. Nie zmienia to jednak zadłużania się klubów wysoko oprocentowaną pożyczką na długi okres - a sam pisałeś o bym, by nie żyć ponad stan.
Można, ale trochę brakuje danych. Wiem, że gdy to pisałeś, to informacje były inne, ale teraz umowa ma dotyczyć tylko klubów, które się na nią zgodzą. To kompletnie wywraca punkt widzenia, bo wygląda po prostu na koło ratunkowe dla półbankrutów.Działania są dobre, czy złe, można oceniać. Czy mają sens, czy nie - także. To, czy jest słabym zarządcą, czy oszustem, niech ocenia sąd.
Gdy to pisałem, to jeszcze takich informacji nie było.A wczoraj wyszła informacja, że https://sport.wprost.pl/pilka-nozna/104 ... siego.html
Poza tym, ja problem widzę w czymś innym. Załóżmy, że szejk namówi jakieś zaprzyjaźnione linie lotnicze na wpakowanie 200 mln euro w sponsoring PSG, a oni się między sobą rozliczą innymi kanałami. Załóżmy, że analogiczny sponsoring w innych klubach waha się na 15-20 mln euro rocznie. Dlaczego UEFA neguje tę umowę? Dlaczego urzędnik ma decydować czy jest rynkowa czy nie? Tak samo ma decydować czy jakiś transfer ma rynkową wartość? Albo wynagrodzenie? A może ceny biletów też mają być regulowane? Albo ceny koszulek? Ostatecznie, dlaczego właściciel PSG nie może dokapitalizować własnej firmy własnymi pieniędzmi? To jest chore. To jest czysty komunizm.
A tak, komuniści dzielnie walczą z problemem, który sami stworzyli.
Zależy jakby to miało wyglądać w detalach i od strony podatków, ale to już inny case. Skoro właściciel może dokapitalizować bank, firmę produkcyjną, nawet kurwa można składać darowizny na partie polityczne, to dlaczego nie można dokapitalizować własnego klubu piłkarskiego? Co to ma wspólnego z wolnym rynkiem?Można się nabijać, że urzędnik kwestionuje przychód, bo co on się zna. Ale prawda jest taka, że bez tego Barca mogłaby sobie nabić 100 baniek przychodu, wpisać Messiego i gdzieś przelać dalej. Nie wiem, czy to podchodzi pod oszustwo podatkowe, czy pranie pieniędzy - ale po prostu tak nie można.
Ludzie zawsze mają skłonność do tego, aby patrzeć na ostatnie pięć minut i wierzyć, że tak już będzie zawsze. W latach 70/80 angielskie kluby tak zdominowały Puchar Mistrzów jak nigdy wcześniej ani później. 6 zwycięstw z rzędu, 7 zwycięstw w 8 lat. I wystarczył jeden ban na puchary za Heysel i się wszystko skończyło. Ale też nie na wieki, wrócili i zaczęli odbudowywać swoją pozycję. Po czym znowu się wywrócili na ryj, tym razem przez marne zarządzanie (lata 2010-2017). I znowu robią się mocni. Fluktuacje są naturalnym zjawiskiem. Teraz to wygląda tak, że jest pozamiatane. A za rok-dwa okaże się, że kilku dużych inwestorów wchodzi w jakieś nowe małe kluby i układ sił się zmieni. To jest możliwe. Ale żeby to było możliwe, to nie można zabetonować szczytów jakąś superligą czy ograniczaniem inwestycji. To jest faktyczne morderstwo piłki nożnej. Właśnie te regulacje.1. Niestety, zamieszanie nie oznacza, że wypada Deportivo i pojawia się Atletico. Że wypada Arsenal i pojawia się Chelsea. Że spada Milan i rośnie ktoś inny. Tak było jeszcze jakiś czas temu, ale już tak nie jest. Nikt we Włoszech nie zastąpi Juve walczącego o Ligę Mistrzów, nikt nie zastąpi na szczycie Barcy, jeśli nie przetrwają. W poszczególnych krajach zespoły nie są w stanie utrzymać się w rywalizacji na szczycie i odpadają z tej rywalizacji. Ostatnie lata to hurtowy transfer talentów do paru miejsc.
2. Nigdy nie było takich dysproporcji. Można przytaczać przykłady klubów świetnie zarządzanych, które finansowo odskoczyły (United), które rozbujały się przez marketing (Galacticos I) albo wkład właściciela (Milan). Ale wciąż - w rozgrywkach Europejskich (a o tym tu piszemy) była różnorodność kulturowa, taktyczna, regionalna. Dziś, z każdej ligi talenty - trenerskie i piłkarskie, przenoszone są na Wyspy. Trwa to paręnaście lat, w pandemii przyspieszyło.
Przecież superliga mówi ustami Agneliego i Pereza "my się będziemy bawić na salonach i gówno nas obchodzi jak fajne projekty macie tam na dole, spierdalać z powrotem do obory."Superliga nie oznacza, że będzie równo, ale przynajmniej będzie jak rywalizować i dobre zarządzanie na coś będzie mogło się przydać, a fajne projekty się utrzymają na rynku, zamiast ginąć na rzecz Aston Villi, która zaraz wjedzie do LaLiga i Serie A jak po swoje
Odnośnie rządów:
Zdaje się, że masz przed oczami nasz genialny rząd, który wszystko robi na rympał. Ale to samo można osiągnąć też "w białych rękawiczkach". Kontrakty na 5 mld funtów, gdzie jednak będzie dostarczony konkretny sprzęt czy usługi, to jest nic w takich negocjacjach, gdy Premier League jest warta wielokrotność tego. A dla premiera, który szuka elektoratu może być bezcenna. No i to nie są jego pieniądze, ale podatników, to go nic nie kosztuje tak naprawdę.
Poza tym, wszystko jest kwestią opakowania i... poparcia. Akurat upierdolenie superligi ma poparcie społeczne.
No i najważniejsze: w ciągu ostatniego roku możemy popatrzeć na wszystkie "państwa prawa" jak łamią własne konstytucje, bo covid. Polska, Czechy, Niemcy, Francja, Austria, Włochy, Hiszpania, Portugalia, Wielka Brytania itp. itd. Wszyscy mają wyjebane na prawo, tylko realizują z góry założony scenariusz. Mają być kolejne fale, mają być lockdowny i ma być skuteczny management of expectations. Nie ma już czegoś takiego jak "państwo prawa". To nic osobistego, ale mam wrażenie, że żyjesz w jakiejś wyidealizowanej bańce, w której ludzie się nawzajem szanują, przestrzegają prawa, mają jakieś wartości. Faktycznie jest wielu takich ludzi, ale nie znajdziesz ich wśród polityków. Wówczas byliby już dawno martwi.
"Imperium nie ma przyjaciół, ma tylko interesy". Parafrazując: "politycy nie mają zasad i wartości, mają tylko interesy".