arturzyx pisze: ↑ndz paź 16, 2022 4:41 pm
Przecież nie mówię, że wszyscy się wciągną, ale napisałem o 5000, a o tym, że jego logo będzie na koszulce będzie wiedzieć pewnie kilkadziesiąt albo więcej milionów. To mały promil, który się wciągnie, a zrobi różnicę jeśli zostanie z barceloną i będzie kilku takich muzyków rocznie.
Ale skąd wziąłeś akurat 5000? Dodajmy, że pisałeś to w kontekście stadionowej frekwencji.
Co do tych kilkudziesięciu milionów, którzy to będą widzieć, no to nie. Widownia o której piszesz, nie istnieje. Na stadionie to jest 40-85 tys. W TV i innych oficjalnych źródłach w porywach (czyli przez krótki czas) może oglądalność dobić do kilku milionów osób. A i to tylko na największych hitach. Tych ze streamów możemy nie liczyć, bo oni i tak nie płacą.
Co ma liczba socios do ogólnej liczby kibiców?
Ja bym raczej zapytał, jakie znaczenie ma ogólna liczba kibiców? Jak nie płaci składki, nie chodzi na mecze, ani nie płaci abonamentu za mecze w TV, to jest to kibic-widmo. Bez znaczenia dla prowadzonej przez klub działalności. Afryka ma ponad miliard ludzi i najszybszy wzrost liczby ludności na świecie, a ludzie na tym kontynencie są zafascynowani piłką nożna (a nie koszykówką, hokejem czy innym krykietem). Teoretycznie to przyszłość. A jednak nikt tam nie jeździ na tournee i prawda dlaczego tak jest, jest brutalna: ponieważ w Afryce nie ma pieniędzy do wyciągnięcia w ten sposób.
Przecież chyba liczba socios jest ograniczona i są na to kolejki.
Od ponad roku nie ma, bo Laporta zniósł wymóg 3-letniej karencji czy jak oni to tam nazwali. Liczba socios jakoś drastycznie nie wzrosła. Raczej skłaniałbym się do wniosku, że on te procedury uprościł, aby liczba socios nie spadła, gdy starsze roczniki zakończą żywot.
Fanów chętnych do płacenia składek jest wiele więcej.
Po dostępnych danych wnioskuję, że jednak nie ma. Oczywiście, nie uwzględniam ludzi, którzy
chcieliby płacić składkę, ale nie mają pieniędzy, jednak oni również są w tej dyskusji nieistotni. Chcenie bez poparcia możliwością to nie jest jeszcze popyt.
To są wg Ciebie marketingowe realia?
Moim zdaniem tak.
Co z tego, że 55 tys. średnia, jak wygodniej teraz młodym oglądać w tv niż chodzić na wszystkie mecze.
Ponieważ pisałeś o pięciu tysiącach osobników, którzy z powodu zmiany logo na koszulce przyjdą na stadion.
A w TV też nie są to jakieś powalające wyniki, chyba że in minus. Liczba abonentów w Hiszpanii poleciała na ryj i raczej będzie lecieć na ryj dalej, bo problemy gospodarcze się dopiero zaczynają, a nie kończą.
Tak też przecież wspierają finansowo.
Tylko jeżeli zostawiają kasę, a jak pokazują dane, takich jest mało i wiele wskazuje na to, że będzie coraz mniej.
Ty mI tu piszesz o frekwencji, a ja o usługach w internecie, a raz w roku albo rzadziej sprawdzenie atmosfery na stadionie i wydanie za jednym razem więcej kasy.
Jaką atmosferę mają sprawdzać, skoro średnio rzecz biorąc, ten stadion jest zapełniany w 60%? I skoro to dla nich ważne, to dlaczego nie sprawdzili te atmosfery wcześniej?
To nie akcja marketingowa dla barcelończyków, tylko globalna.
Skoro globalna, to dla Barcelończyków również.
Przecież nie piszę o kilkumilionowym wzroście liczby kibiców.
Wiem, źle zinterpretowałem Twoją wypowiedź i dodałem adekwatny komentarz w swojej.
Napisałem o kilkumilionowym wzroście przychodów przy założeniu, że z jednego kibica będzie 200e rocznie. Wychodzi 25000 więcej rocznie na całym świecie, co wg mnie jest bardzo mało.
Dlaczego akurat 5000 osób? Dlaczego każda gwiazda ma przyciągnąć tyle samo?
Zobacz sobie jak rośnie baza obserwujących np na instagramie.
Ile kosztuje "zostanie obserwującym"?
Skłonić ma ich idol i wystarczy, że zachęci do obejrzenia meczu procent fanów i procent fanów potem się wciągnie.
Ale to nie są zależności liniowe. Lajk nie kosztuje nic, więc mogą go dać wszyscy. 1 euro ma niską krańcową użyteczność, więc nawet sporo osób można skłonić do wydania 1 euro (dlatego wszelkiej maści zbiórki jak WOŚP działają), ale już 200 euro ma dużą krańcową użyteczność i można to postrzegać jako barierę wejścia. I to taką, która być może jest do przekroczenia wyłącznie dla tych, którzy już ją przekroczyli z innych powodów.
Wszyscy wtedy na tym zarobią.
Jeśli tak, to albo zgubiliśmy tych, którzy stracą, albo jednak nikt nie zarobi.
Nie obraź się, ale chyba nie siedzisz w socialach
Owszem, nie siedzę.
i ciężko Ci pojąć, co się tam odwala.
Odwrotnie. Właśnie dlatego, że widziałem co się tam odwala, to (już) tam nie siedzę.
Jak zwykle laski, które pokazują, jak myć włosy jednym postem robią setki tysięcy przychodu.
One jedynie pomagają ściągnąć nawis inflacyjny z durniów. Ich przychód skończy się dokładnie wtedy, gdy skończy się nawis inflacyjny w posiadaniu durniów lub gdy durnie się skończą. Na ten moment jedno i drugie rozwiązanie jest na stole, jako dostępne do zaimplementowania globalnie.
Teraz sobie wyobraź, że gwiazdy robią miony przychodu dla firm na jednym poleceniu czegoś.
Już firmy sponsorujące F1 lata temu doszły do wniosku, że palą kasą w piecu w ten sposób. Zaczęły dzielić się miejscem reklamowym z innymi firmami, byle nie podbijać stawek. Poza tym, przy kryzysie podażowym, nie trzeba inwestować w reklamę. Nie przeczę, że zaangażowanie jakiegoś mega popularnego gwiazdora może pomóc podbić sprzedaż jakiegoś produktu, ale to zjawiska chwilowe. Poza tym, łatwość samego zakupu robi robotę - dwa kliknięcia i towar zamówiony i opłacony. A także dostarczony do klienta bez wysiłku z jego strony. Poza tym, nie widziałem analiz, czy w ten sposób jakiś gwiazdor może namówić kogoś kompletnie nowego do zakupu, czy jest to coś na kształt przeciągnięcia klienta konkurencyjnego produktu (w piłce nie zadziała) lub przyspieszenia decyzji o zakupie u kogoś, kto i tak tego używa i dzięki akcji zrobi zapas. Tu mamy kogoś skłonić do przylotu do Barcelony, przebijania się przez korki i oglądania meczu lub zapłaceniu za dostęp w TV i oglądanie meczu. Nie można porównać zakupu szamponu do zakupu dostępu do ligi hiszpańskiej. To zupełnie różna użyteczność, jak i poziom w piramidzie potrzeb. Poza tym, to są rozwiązania marketingowe, które były stosowane w realiach zerowych stóp procentowych i ujemnych rzeczywistych stóp procentowych, gdy pieniądz był dla dużych firm za darmo. A więc pieniądz na reklamę także. Teraz nadal mamy ujemne rzeczywiste stopy procentowe, ale nominalnie już nie są zerowe, a więc takie akcje już się wiążą z konkretnymi kosztami. To też może przywrócić przytomność firm bawiących się w sponsoring.
Przy produktach fizycznych potrafią wyczyścić magazyny w kilkadziesiąt minut.
To prawidłowości z systemu gospodarczego, który już zdechł, ale jeszcze nie zechciał się przewrócić.
Teraz jesteśmy na etapie, gdy problemem do rozwiązania nie jest opróżnianie magazynów, ale ich zapełnianie.